Jak łatwo w Polsce mieć psa za darmo - albo prawie za darmo! Wystarczy podjechać do najbliższego schroniska dla zwierząt. Przejrzeć tysiące ogłoszeń o szczeniakach bez rodowodu, w typie rasy, oferowanych za symboliczną opłatą, z dowozem, na raty, byle znalazł się chętny. Czy warto więc szukać hodowli, w której za psiaka trzeba bardzo dużo zapłacić?
Każde sto czy dwieście złotych zapłacone za psa z nieznanego źródła zachęca rozmnażaczy do dalszego produkowania szczeniąt i podrzucania do azylu tych, na które nie znajdą się chętni. Szczeniak nie sprzedany dziś na giełdzie już następnego dnia może być do zabrania za darmo.Płacić warto tylko w doskonałej hodowli. Tylko wtedy, jeśli szuka się psa o określonym wyglądzie i podobnie przewidywalnym usposobieniu.
Podstawą każdej hodowli jest znajomość pochodzenia zwierzęcia - księgi rodowodowe prowadzone od pokoleń, wszystko jedno czy hodowca zrzeszony jest w którejkolwiek organizacji kynologicznej czy nie. Jakoś nie dziwią nas księgi hodowlane innych zwierząt, nikt szukający sportowego konia nie kupi źrebaka od zabiedzonej szkapy ciągnącej wóz, planujący hodowlę kur niosek też wybiera odpowiednią rasę - a psa, od którego oczekujemy i wymagamy znacznie więcej, gotowi jesteśmy brać nie wiedząc nic o jego pochodzeniu. Chociaż nie tylko wygląd, ale znacznie ważniejsze na co dzień predyspozycje charakteru - są dziedziczne.
Dobry hodowca wie, jak istotne, oprócz starannego doboru pary rodzicielskiej, jest stworzenie prawidłowych warunków dla szczennej suki i jej potomstwa. Właśnie w pierwszych 7-8 tygodniach życia szczeniąt, zanim trafią do nowych właścicieli.
Wydawać by się mogło, że szczenię do siódmego tygodnia życia jest tylko błyskawicznie rosnącą przetwórnią mleka. Jednak właśnie wtedy w pamięć zwierzaka zapadają podstawowe informacje, nie do wymazania, nie do przekreślenia w przyszłości. Dlatego zapewnienie szczeniętom od pierwszych dni życia specjalnie dobranych bodźców ma ogromne znaczenie.
W szanujących się hodowlach psów pasterskich trzytygodniowe szczenię, zabierane na chwilą od matki, zanosi się do owczarni, przykłada do pyska owcy - po to, by poznało i na zawsze skojarzyło ten zapach z bezpiecznym zapachem rodzinnego gniazda, pamięcią najwcześniejszego dzieciństwa. Niewiele starsze szczeniaki w hodowli psów myśliwskich uczono zapamiętywania zapachu zdobyczy. Ledwie trzymający się na łapkach malec przemierzał bodaj metrową trasę nasyconą tym zapachem, by dotrzeć do nagrody - baru mlecznego u psiej mamy.
Identycznie można nauczyć jeszcze ślepe szczenię, że zapach człowieka jest także zapowiedzią czegoś dobrego. Wystarczy takiego malca trzy razy dziennie wziąć na ręce, przytulić do twarzy, a potem natychmiast odłożyć do matki i rodzeństwa. Gdy tylko szczeniak otworzy oczy i zaczyna pewniej stawać na łapkach, potrafi już przyjmować pierwsze lekcje. Trzytygodniowe goldeniątko, przeznaczone na towarzysza niepełnosprawnego człowieka, podążając za palcem zamaczanym w mleku, uczyło się przychodzenia na zawołanie. Czterotygodniowe postawione na kocyku na stole poznawało i zapamiętywało twarz opiekuna, przyjmując smakołyki podawane ustami. Pięciotygodniowy szczeniak w zabawie zdejmował już skarpetkę z ludzkiej stopy, naciskał mordką alarmowy sygnalizator zamocowany na deseczce. A sześciotygodniowy bawił się przynoszeniem upuszczonych przedmiotów trenerowi siedzącemu na wózku inwalidzkim.
Tak jak ludzkie niemowlę izolowane od otoczenia narażone jest na chorobę sierocą, tak samo psie dziecko chowane w odosobnieniu, wszystko jedno czy to jest odosobnienie podwórkowego kojca, brudnej szopy czy pokoju w luksusowym apartamencie - nie rozwija się prawidłowo. Szczeniak troskliwie wychowywany od pierwszych tygodni życia zdolny jest w już w wieku 4-5 miesięcy do prawidłowego reagowania na sygnały człowieka nie gorzej od dorosłych psów.
Każde sto czy dwieście złotych zapłacone za psa z nieznanego źródła zachęca rozmnażaczy do dalszego produkowania szczeniąt i podrzucania do azylu tych, na które nie znajdą się chętni. Szczeniak nie sprzedany dziś na giełdzie już następnego dnia może być do zabrania za darmo.Płacić warto tylko w doskonałej hodowli. Tylko wtedy, jeśli szuka się psa o określonym wyglądzie i podobnie przewidywalnym usposobieniu.
Podstawą każdej hodowli jest znajomość pochodzenia zwierzęcia - księgi rodowodowe prowadzone od pokoleń, wszystko jedno czy hodowca zrzeszony jest w którejkolwiek organizacji kynologicznej czy nie. Jakoś nie dziwią nas księgi hodowlane innych zwierząt, nikt szukający sportowego konia nie kupi źrebaka od zabiedzonej szkapy ciągnącej wóz, planujący hodowlę kur niosek też wybiera odpowiednią rasę - a psa, od którego oczekujemy i wymagamy znacznie więcej, gotowi jesteśmy brać nie wiedząc nic o jego pochodzeniu. Chociaż nie tylko wygląd, ale znacznie ważniejsze na co dzień predyspozycje charakteru - są dziedziczne.
Dobry hodowca wie, jak istotne, oprócz starannego doboru pary rodzicielskiej, jest stworzenie prawidłowych warunków dla szczennej suki i jej potomstwa. Właśnie w pierwszych 7-8 tygodniach życia szczeniąt, zanim trafią do nowych właścicieli.
Wydawać by się mogło, że szczenię do siódmego tygodnia życia jest tylko błyskawicznie rosnącą przetwórnią mleka. Jednak właśnie wtedy w pamięć zwierzaka zapadają podstawowe informacje, nie do wymazania, nie do przekreślenia w przyszłości. Dlatego zapewnienie szczeniętom od pierwszych dni życia specjalnie dobranych bodźców ma ogromne znaczenie.
W szanujących się hodowlach psów pasterskich trzytygodniowe szczenię, zabierane na chwilą od matki, zanosi się do owczarni, przykłada do pyska owcy - po to, by poznało i na zawsze skojarzyło ten zapach z bezpiecznym zapachem rodzinnego gniazda, pamięcią najwcześniejszego dzieciństwa. Niewiele starsze szczeniaki w hodowli psów myśliwskich uczono zapamiętywania zapachu zdobyczy. Ledwie trzymający się na łapkach malec przemierzał bodaj metrową trasę nasyconą tym zapachem, by dotrzeć do nagrody - baru mlecznego u psiej mamy.
Identycznie można nauczyć jeszcze ślepe szczenię, że zapach człowieka jest także zapowiedzią czegoś dobrego. Wystarczy takiego malca trzy razy dziennie wziąć na ręce, przytulić do twarzy, a potem natychmiast odłożyć do matki i rodzeństwa. Gdy tylko szczeniak otworzy oczy i zaczyna pewniej stawać na łapkach, potrafi już przyjmować pierwsze lekcje. Trzytygodniowe goldeniątko, przeznaczone na towarzysza niepełnosprawnego człowieka, podążając za palcem zamaczanym w mleku, uczyło się przychodzenia na zawołanie. Czterotygodniowe postawione na kocyku na stole poznawało i zapamiętywało twarz opiekuna, przyjmując smakołyki podawane ustami. Pięciotygodniowy szczeniak w zabawie zdejmował już skarpetkę z ludzkiej stopy, naciskał mordką alarmowy sygnalizator zamocowany na deseczce. A sześciotygodniowy bawił się przynoszeniem upuszczonych przedmiotów trenerowi siedzącemu na wózku inwalidzkim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz