pracowników z zajmowanych stanowisk sprawiły, że zabrakło pomocy człowieka, zabrakło też pomocy od miasta. Nie tylko zwalniani ze swoich
stanowisk ludzie przeżyli dramat. W stoczni nadal mieszka kilkaset kotów, które chorują i obecnie skazane są na śmierć w bólach i cierpieniu.
Marzną, głodują, ciężko chorują, są pożerane przez lisy i kuny, rozmnażają się bez kontroli.
Wraz z miłośnikami kotów z internetowego forum.miau.pl domagamy się natychmiastowego stworzenia programu pomocy tym bezbronnym
zwierzętom. Zastanawiamy się, co zrobi miasto, żeby zapobiec zbiorowej zagładzie.
Uważamy, że Miasto Gdynia powinno stworzyć specjalny program, który obejmowałby:
- sterylizację/ kastrację i leczenie.
Populacja powiększa się, miasto powinno powołać specjalne służby do spraw sterylizacji i kastracji tych zwierząt. Nie załatwi sprawy przydział
darmowej sterylizacji dla jednego karmiciela raz w miesiącu. Miasto musi stworzyć stanowiska i powołać odpowiednich ludzi zajmujących się
wyłapywaniem kotów ze stoczni, opłacić zabiegi: sterylizacji/kastracji, oraz pokryć koszty leczenia tych kotów.
http://www.petycje.pl/petycja/4529/zaglada_kotow_w_stoczni_w_gdyni.html
Piękne zdjęcie.
OdpowiedzUsuńBiedne koty ja w tamtym roku przygarnęłam dachowca a raczej piwnicowca. Umarł mi bidulek po 3 miesiącach. Miał białaczkę i FIV a wektki żle go leczyły. Teraz czekam na kolejną maleńką kruszynkę. To będzie nasz trzeci kot, mam nadzieję, że dopisze mu szczęście.
Odnośnie ankiety w młodości miałam trzy psy w tym dwa pekińczyki. No i jeszcze mieszka z nami od 19 lat żółw.