Zaryzykuję stwierdzeniem, że w kraju nie znajdziemy salonu psiej urody, ani studia piercingu czy tatuażu, które otwarcie reklamowałyby "doggy piercing". Dlaczego? Ze względu na brak społecznego przyzwolenia. Paragrafy w Światowej Deklaracji Praw Zwierząt oraz w polskiej Ustawie o Ochronie Praw Zwierząt, w dyspucie na temat nielegalnych zabiegów "pielęgnacyjnych", schodzą na drugi plan. We wspomnianych dokumentach znajdują się zapisy o niedozwolonych praktykach na zwierzętach, jednak są to zapisy ogólne, podchodzące pod artykuł o znęcaniu się nad zwierzętami. W kolejnych punktach przeczytamy o zakazie "(...) zadawania albo świadomego dopuszczania do zadawania bólu lub cierpień, a w szczególności umyślnego zranienia lub okaleczenia zwierzęcia, który nie stanowi dozwolonego prawem zabiegu lub doświadczenia na zwierzęciu (...)". Czy jesteśmy jednak w stanie wskazać prawnika, który podjąłby się tak nieprestiżowej sprawy?
- Zabiegi tatuowania i przekłuwania uszu lub innych części ciała zwierzęcia są zabronione, gdyż sprawiają zwierzęciu ogromny ból i mogą prowadzić do utraty jego zdrowia lub życia. Jeśli zobaczymy, że właściciel dokonał takich zabiegów na swoim ulubieńcu, powinniśmy ten fakt zgłosić na policję. Niestety, nawet jeśli złożymy pisemną skargę, w większości przypadków po trzech tygodniach otrzymamy informację zwrotną, że postępowania nie wszczęto. Nikt bowiem nie potraktuje sprawy poważnie - tłumaczy Agnieszka Kępka, Międzynarodowy Sędzia Kynologiczny Prób Pracy. Co nam pozostaje? Nie pozostać obojętnym wobec brutalnego traktowania zwierząt - dodaje Kępka.
Co nie pozostawia wątpliwości
Sprzeciw wielu środowisk do niedawna budziły również zabiegi skracania psich uszu, ogonów, a nawet niektórych palców w taki sposób, aby zwierzę pasowało do wzorca rasy. Od początku 2007 roku stosowanie tego typu zabiegów jest nielegalne, a weterynarzowi, który się ich podejmie, grożą konsekwencje prawne i pozbawienie praw do wykonywania zawodu. W grę wchodzą jeszcze etyczne prawa chroniące zwierzęta, oscylujące w sferze filozofii i nie osiągające wymiaru prawnego. Początek takiej filozofii dał Peter Singer, uważany za jednego z twórców współczesnego ruchu na rzecz praw zwierząt. W książce "Wyzwolenie Zwierząt" Singer rozważa swoje zachowanie wobec ludzi w kategoriach moralnych, pomijając inteligencję. Jako przykład podaje dzieci, które w pierwszych latach życia nie są w pełni sprawne mentalnie. Na plan pierwszy rozważań wysuwa się więc zdolność do doświadczania cierpienia. W związku z tym, że zwierzęta również odczuwają ból, powinny istnieć prawa, które je chronią przed przemocą.
Sprzeciw wielu środowisk do niedawna budziły również zabiegi skracania psich uszu, ogonów, a nawet niektórych palców w taki sposób, aby zwierzę pasowało do wzorca rasy. Od początku 2007 roku stosowanie tego typu zabiegów jest nielegalne, a weterynarzowi, który się ich podejmie, grożą konsekwencje prawne i pozbawienie praw do wykonywania zawodu. W grę wchodzą jeszcze etyczne prawa chroniące
(fot. zdjęcie znalezione na stronie trendsforpets.com) |
Wracając więc do zagadnienia początkowego, czyli poddawania zwierząt zabiegom pseudopielęgnacyjnym. Co na bardziej szokuje - dwuletnia dziewczynka z kolczykami w uszach czy pies ze zdjęcia? Kogo jest nam żal bardziej? Czy zestawianie psa z człowiekiem jest absurdalne i wywołuje oburzenie? Jak zareagowalibyśmy na widok ogolonego kota, którego ciało pokryte jest ozdobnym tatuażem? Zażenowanie, pogarda dla właściciela, niewybredny komentarz? Protest i powiadomienie odpowiednich władz? Czy sami nie mielibyśmy wątpliwości, czy zgłosić tak "nieważki" proceder?
http://ulubiency.wp.pl/kat,92330,title,Tatuaz-i-kolczyk-nie-dla-psa,wid,10671490,wiadomosc.html?T[page]=2