O ile kot nie pojawi się w naszym domu niespodziewanie, powinniśmy przemyśleć sprawę płci nowego domownika.
Koty i kotki różnią się w pewnych granicach zachowaniem, oraz dostarczają różnych specyficznych problemów - związanych głównie z ich seksualnością. Nie jest to jednak regułą, oczywiście każdy kot jest wielkim indywidualistą i jest niepowtarzalny w swoim charakterze oraz zachowaniu. Znam wiele domowych kotów i żaden nie przypomina innego, jednakże przeważnie widać różnice w zachowaniu i wyglądzie kotek i kotów.
Kocurki są zazwyczaj większe i dorodniejsze niż ich partnerki i, o ile nie zostaną wykastrowane zbyt wcześnie, mają charakterystyczny "samczy" wygląd. Oczywiście nie jest to żadną regułą :)
Bywają bardzo masywne kotki, bywają szczuplutkie, delikatne kocurki.
Kotki są bardziej smukłe i gibkie. Kotki bywają też bardziej łowne i niezależne. Ale od razu zaznaczam - nie ma w tej dziedzinie żadnych sztywnych zasad ;).
Jest nawet takie powiedzenie: regułą w przypadku kotów jest to, że nie ma żadnych reguł ;)
Gdy ktoś jest zdeklarowanym przeciwnikiem kastracji - powinien mieć świadomość że nie wykastrowany kocur poza zwyczajem znaczenia może mieć niczym nie prowokowane ataki agresji - z powodu nie wyładowanego temperamentu seksualnego. I w takiej sytuacji cierpi kot, cierpi też jego człowiek. W imię "dobra kota".
Taki kocur może być wręcz niebezpieczny - co oczywiście nie jest jego winą.
U kotki łatwiej znieść objawy jej seksualności, są też środki chemiczne które w tym pomagają. Ale to służy wyłącznie naszej wygodzie i uciszeniu sumienia - środki te są bardzo szkodliwe i często prowadzą do groźnych schorzeń które kończą się poważnymi operacjami lub nawet utratą życia.
Z rozmów ze znajomymi lekarzami weterynarii wynika, iż gdyby tak bardzo nie kochali zwierząt to każdemu właścicielowi kotki polecaliby środki hormonalne. Oznacza to ciągły zysk, a kotka prawdopodobnie i tak, wcześniej lub później wyląduje na stole operacyjnym, tyle że operacja usunięcia guzów lub ropomacicza jest o wiele poważniejsza i droższa.
Dlatego przy podejmowaniu decyzji o płci naszego przyszłego kota powinniśmy zwrócić szczególną uwagę na zachowania seksualne tych zwierząt. Otóż kocury mają bardzo nieprzyjemny zwyczaj znaczenia wszystkiego swoim mocno woniejącym moczem. Utrudnia to życie wszystkim domownikom, nie wspominając o znajomych którzy nas zechcą odwiedzić.
Biorąc do domu samca musimy liczyć się z tym iż albo przeprowadzimy odpowiedni zabieg, albo będziemy znosić bardzo przykry zapach oraz, w czasie występowania rui u kotek, głośne krzyki i tęskne spojrzenia na okno i drzwi.
Z kotkami też nie jest łatwo; mają ruję ok. dwa razy do roku, ale pod warunkiem że są one pokrywane i zachodzą w ciążę.
Kotki trzymane w domu mogą mieć ruję wiele razu w roku, przerywaną tylko kilkoma dniami spokoju, zdarzają się też ruje ciągłe trwające kilka miesięcy.
Mając kotkę musimy zdecydować się na jedno z dwóch rozwiązań: podawanie środków hormonalnych (nie polecam, chyba że na krótki okres czasu lub gdy stan zdrowia wyklucza zabieg) lub przeprowadzenie zabiegu.
No chyba że chcemy dochować się stada kotów których nikt nie będzie chciał - nie łudźmy się że na takie malutkie, śliczne kocięta zawsze się znajdzie chętny. Nie znajdzie się. Szczególnie jeśli będzie nam zależało na dobrych opiekunach. Kotów jest zbyt wiele.
Inaczej sprawa ma się z kotkami rasowymi, na których potomstwo mamy chętnych.
Ale i tak, przy wielkiej liczbie wałęsających się i bezdomnych kotów, każda decyzja o powiększeniu kociej rodziny powinna być głęboko przemyślana i podjęta z pełną odpowiedzialnością.
W innym przypadku świadczy o zupełnym braku tejże odpowiedzialności.
W tym tekście często przewijał się problem kastracji.
Przy dzisiejszym stanie wiedzy jest to zabieg całkiem bezpieczny i mało obciążający dla organizmu, a przynoszący wiele pożytku.
U kocurów eliminuje zwyczaj znakowania terenu moczem, zmniejsza skłonność do wałęsania się, znosi popęd płciowy, a także nie istnieje już wtedy ryzyko wystąpienia chorób jąder i prostaty.
Kotka po zabiegu jest całkowicie bezpłodna i nie ma rui.
Zapobiega się także powstawaniu wielu groźnych chorób np. guzów jajników, macicy i sutków (w odróżnieniu od suk - guzy takie u kotek nie kastrowanych są bardzo częste i w przeważającej większości złośliwe), a także ropomaciczu.
Kocur stanie się spokojniejszy, a jeśli wychodzi na dwór - prawdopodobnie nie będzie się wdawał w ciągłe bójki (najczęstsze źródło zakażeń śmiertelnymi chorobami wirusowymi, np. FIV) i nie będzie się wałęsał.
Przyjmuje się że wykastrowane koty żyją ok. 3 lat dłużej niż ich płodni kuzyni. Głownie z powodu ograniczenia występowania chorób jak i zmniejszenie skłonności do włóczęgostwa wśród kotów.
Ludzie często stawiają koty na równi z ludźmi w tej kwestii - uważając że skoro ludzi się nie kastruje, to krzywdą jest to także dla zwierząt.
Po pierwsze - coraz częściej, mimo iż w Polsce jest to wciąż nielegalne z niewiadomego powodu - kobiety i mężczyźni poddają się zabiegom sterylizacji - z zupełną świadomością. Ponieważ nie chcą mieć dzieci, z różnych powodów - emocjonalnych, zdrowotnych czy innych.
Ze względu na różnice w cyklu hormonalnym - ludzi czyni się bezpłodnymi przez podwiązanie nasieniowodów u mężczyzn i jajowodów u kobiety.
Wycięcie jajników lub macicy niesie ze sobą poważne komplikacje zdrowotne oraz często psychiczne.
U kotek takie komplikacje niosłoby pozostawienie tych organów przy jednoczesnym podwiązaniu właśnie jajowodów. Zwierzę nie tylko że nadal cierpiałoby z powodu niezaspokojonego popędu a kocury nadal by znaczyły - to w przypadku gdyby taka bezpłodna kotka miała możliwość być kryta - cierpiałaby na poważne zaburzenia hormonalne z powodu nie zachodzenia w ciąże mimo pokrycia. Często takie coś kończy się ropomaciczem.
Ciekawostką jest także fakt iż zdarza się że kotki po takim zabiegu - po pewnym czasie mogą odzyskać płodność... Rzadko - ale zdarza się.
Ponadto kotka która ma ruje nie zakończone ciążą też jest narażona na zaburzenia hormonalne.
Podobnie jak ta której ruję likwiduje się preparatami hormonalnymi - podawanymi w końskiej dawce - a tak właśnie wygląda antykoncepcja hormonalna u kotek. Kobieta stosująca taką antykoncepcję bierze jedną tabletkę dziennie. Kotka dostaje taką która ma jej wystarczyć na tydzień lub co gorsza - dostaje zastrzyk z dawką hormonów które rozkładają się i zużywają przez kilka miesięcy! Czyli w dzień po zastrzyku w jej organizmie znajduje się ogromna ilość hormonów.
Po drugie
Koty i kotki różnią się w pewnych granicach zachowaniem, oraz dostarczają różnych specyficznych problemów - związanych głównie z ich seksualnością. Nie jest to jednak regułą, oczywiście każdy kot jest wielkim indywidualistą i jest niepowtarzalny w swoim charakterze oraz zachowaniu. Znam wiele domowych kotów i żaden nie przypomina innego, jednakże przeważnie widać różnice w zachowaniu i wyglądzie kotek i kotów.
Kocurki są zazwyczaj większe i dorodniejsze niż ich partnerki i, o ile nie zostaną wykastrowane zbyt wcześnie, mają charakterystyczny "samczy" wygląd. Oczywiście nie jest to żadną regułą :)
Bywają bardzo masywne kotki, bywają szczuplutkie, delikatne kocurki.
Kotki są bardziej smukłe i gibkie. Kotki bywają też bardziej łowne i niezależne. Ale od razu zaznaczam - nie ma w tej dziedzinie żadnych sztywnych zasad ;).
Jest nawet takie powiedzenie: regułą w przypadku kotów jest to, że nie ma żadnych reguł ;)
Gdy ktoś jest zdeklarowanym przeciwnikiem kastracji - powinien mieć świadomość że nie wykastrowany kocur poza zwyczajem znaczenia może mieć niczym nie prowokowane ataki agresji - z powodu nie wyładowanego temperamentu seksualnego. I w takiej sytuacji cierpi kot, cierpi też jego człowiek. W imię "dobra kota".
Taki kocur może być wręcz niebezpieczny - co oczywiście nie jest jego winą.
U kotki łatwiej znieść objawy jej seksualności, są też środki chemiczne które w tym pomagają. Ale to służy wyłącznie naszej wygodzie i uciszeniu sumienia - środki te są bardzo szkodliwe i często prowadzą do groźnych schorzeń które kończą się poważnymi operacjami lub nawet utratą życia.
Z rozmów ze znajomymi lekarzami weterynarii wynika, iż gdyby tak bardzo nie kochali zwierząt to każdemu właścicielowi kotki polecaliby środki hormonalne. Oznacza to ciągły zysk, a kotka prawdopodobnie i tak, wcześniej lub później wyląduje na stole operacyjnym, tyle że operacja usunięcia guzów lub ropomacicza jest o wiele poważniejsza i droższa.
Dlatego przy podejmowaniu decyzji o płci naszego przyszłego kota powinniśmy zwrócić szczególną uwagę na zachowania seksualne tych zwierząt. Otóż kocury mają bardzo nieprzyjemny zwyczaj znaczenia wszystkiego swoim mocno woniejącym moczem. Utrudnia to życie wszystkim domownikom, nie wspominając o znajomych którzy nas zechcą odwiedzić.
Biorąc do domu samca musimy liczyć się z tym iż albo przeprowadzimy odpowiedni zabieg, albo będziemy znosić bardzo przykry zapach oraz, w czasie występowania rui u kotek, głośne krzyki i tęskne spojrzenia na okno i drzwi.
Z kotkami też nie jest łatwo; mają ruję ok. dwa razy do roku, ale pod warunkiem że są one pokrywane i zachodzą w ciążę.
Kotki trzymane w domu mogą mieć ruję wiele razu w roku, przerywaną tylko kilkoma dniami spokoju, zdarzają się też ruje ciągłe trwające kilka miesięcy.
Mając kotkę musimy zdecydować się na jedno z dwóch rozwiązań: podawanie środków hormonalnych (nie polecam, chyba że na krótki okres czasu lub gdy stan zdrowia wyklucza zabieg) lub przeprowadzenie zabiegu.
No chyba że chcemy dochować się stada kotów których nikt nie będzie chciał - nie łudźmy się że na takie malutkie, śliczne kocięta zawsze się znajdzie chętny. Nie znajdzie się. Szczególnie jeśli będzie nam zależało na dobrych opiekunach. Kotów jest zbyt wiele.
Inaczej sprawa ma się z kotkami rasowymi, na których potomstwo mamy chętnych.
Ale i tak, przy wielkiej liczbie wałęsających się i bezdomnych kotów, każda decyzja o powiększeniu kociej rodziny powinna być głęboko przemyślana i podjęta z pełną odpowiedzialnością.
W innym przypadku świadczy o zupełnym braku tejże odpowiedzialności.
W tym tekście często przewijał się problem kastracji.
Przy dzisiejszym stanie wiedzy jest to zabieg całkiem bezpieczny i mało obciążający dla organizmu, a przynoszący wiele pożytku.
U kocurów eliminuje zwyczaj znakowania terenu moczem, zmniejsza skłonność do wałęsania się, znosi popęd płciowy, a także nie istnieje już wtedy ryzyko wystąpienia chorób jąder i prostaty.
Kotka po zabiegu jest całkowicie bezpłodna i nie ma rui.
Zapobiega się także powstawaniu wielu groźnych chorób np. guzów jajników, macicy i sutków (w odróżnieniu od suk - guzy takie u kotek nie kastrowanych są bardzo częste i w przeważającej większości złośliwe), a także ropomaciczu.
Kocur stanie się spokojniejszy, a jeśli wychodzi na dwór - prawdopodobnie nie będzie się wdawał w ciągłe bójki (najczęstsze źródło zakażeń śmiertelnymi chorobami wirusowymi, np. FIV) i nie będzie się wałęsał.
Przyjmuje się że wykastrowane koty żyją ok. 3 lat dłużej niż ich płodni kuzyni. Głownie z powodu ograniczenia występowania chorób jak i zmniejszenie skłonności do włóczęgostwa wśród kotów.
Ludzie często stawiają koty na równi z ludźmi w tej kwestii - uważając że skoro ludzi się nie kastruje, to krzywdą jest to także dla zwierząt.
Po pierwsze - coraz częściej, mimo iż w Polsce jest to wciąż nielegalne z niewiadomego powodu - kobiety i mężczyźni poddają się zabiegom sterylizacji - z zupełną świadomością. Ponieważ nie chcą mieć dzieci, z różnych powodów - emocjonalnych, zdrowotnych czy innych.
Ze względu na różnice w cyklu hormonalnym - ludzi czyni się bezpłodnymi przez podwiązanie nasieniowodów u mężczyzn i jajowodów u kobiety.
Wycięcie jajników lub macicy niesie ze sobą poważne komplikacje zdrowotne oraz często psychiczne.
U kotek takie komplikacje niosłoby pozostawienie tych organów przy jednoczesnym podwiązaniu właśnie jajowodów. Zwierzę nie tylko że nadal cierpiałoby z powodu niezaspokojonego popędu a kocury nadal by znaczyły - to w przypadku gdyby taka bezpłodna kotka miała możliwość być kryta - cierpiałaby na poważne zaburzenia hormonalne z powodu nie zachodzenia w ciąże mimo pokrycia. Często takie coś kończy się ropomaciczem.
Ciekawostką jest także fakt iż zdarza się że kotki po takim zabiegu - po pewnym czasie mogą odzyskać płodność... Rzadko - ale zdarza się.
Ponadto kotka która ma ruje nie zakończone ciążą też jest narażona na zaburzenia hormonalne.
Podobnie jak ta której ruję likwiduje się preparatami hormonalnymi - podawanymi w końskiej dawce - a tak właśnie wygląda antykoncepcja hormonalna u kotek. Kobieta stosująca taką antykoncepcję bierze jedną tabletkę dziennie. Kotka dostaje taką która ma jej wystarczyć na tydzień lub co gorsza - dostaje zastrzyk z dawką hormonów które rozkładają się i zużywają przez kilka miesięcy! Czyli w dzień po zastrzyku w jej organizmie znajduje się ogromna ilość hormonów.
Po drugie
- czasem uważa się że kastracja jest niezgodna z naturą zwierzęcia.
Niezgodne z tą naturą jest w ogóle uniemożliwianie kontaktów seksualnych kotom, ale równie niezgodne z naturą jest jakiekolwiek leczenie chorego zwierzęcia czy choćby jego szczepienie! A przecież gdy nasz pupil zachoruje - jeśli jesteśmy normalnymi ludźmi - to nie będziemy patrzyli jak kona pod szafą tylko pojedziemy do lekarza, prawda?
Natura czasem jest okrutna.
Stworzyła koty w taki sposób że kocica gdy tylko dorośnie - od razu zaczyna rodzić. Eksploatuje się maksymalnie podczas wychowywania młodych a gdy tylko podrosną - odstawia je i ponownie zachodzi w ciążę. Trwa to jakieś 3 lata, po tym czasie kocica jest już fizycznym wrakiem i ginie. Z powodu chorób, wycieńczenia - zwykle nie przeżywa zimy. Podobnie jest z kociętami - jeśli ich matka jest na tyle niezaradna lub ma pecha i nie jest w stanie ich wyżywić - to zginą.
Kocury mają troszkę łatwiejsze życie.
Ale też nie do końca. Spędzają czas na walkach w których odnoszą często poważne kontuzje uniemożliwiające im zdobywanie pożywienia a koty bardzo szybko giną z głodu i odwodnienia. Pogryzienia w wyniku walk są często przyczyną zarażenia się groźnymi chorobami. Ogłupiałe z powodu ruj u kotek kocury bardzo często padają ofiarą wypadków.
Często jako argument przeciwko kastracji podaje się fakt iż zwierzę jest wtedy okaleczone, nieszczęśliwe. Kot nie ma świadomości co to jest macica, jajniki czy jądra.
Organy te w naturze determinują w znacznym stopniu jego zachowanie - kotka albo jest w ciąży albo właśnie wychowuje młode - kocur spędza czas na walkach. Jednakże w dzisiejszych czasach już nic nie wygląda tak jak kiedyś - praktycznie nie ma czegoś takiego jak naturalne środowisko kotów, chyba że gdzieś na wsiach - jeśli człowiek się do tego nie wtrąca np. topiąc kocięta....
Ale czy nawet tam, patrząc na to z humanitarnego punktu widzenia - jest to etyczne (nie mówię o topieniu, bo to świadczy co najwyżej o całkowitym zwyrodnieniu sprawcy)?
Eksploatowanie się do wycieńczenia kotki, śmierć kociąt? Tym bardziej że nasz klimat nie jest idealny dla kotów - kotka ma w sumie szansę wychować zaledwie jeden miot - wiosenny.
Pozostałe prawdopodobnie zginą ale zanim to się stanie kocica będzie się do ostatniego żyjącego kociaka starała je uratować - eksploatując swój organizm ponad wszelką normę.
Mimo to wolnożyjące kocice rodzą co najmniej dwa razy do roku, a często częściej - co jest zupełnie bez sensu z punktu widzenia dobra gatunku czy naturalnego zachowania. Z osłabionej kotki urodzą się osłabione kocięta, które nawet nie zostaną dobrze przysposobione do życia zanim nie pojawi się kolejny miot.
A wystarczy prosty zabieg by kocica mogła tak po prostu cieszyć się życiem... Polować, wygrzewać się na słońcu... Pamiętajmy że kobieta, zgodnie z naturą też powinna od momentu osiągnięcia dojrzałości rodzić dzieci, jedno za drugim, póki tylko będzie w stanie, fizycznie - gdy już nie będzie do tego zdolna - powinna umrzeć. A jednak stosujemy środki antykoncepcyjne, aby móc cieszyć się tą dziedziną życia człowieka jaką jest bliskość fizyczna.
Kotki mają inny cykl hormonalny, a poza tym akt płciowy ma u nich na celu tylko poczęcie potomstwa - nie jest oznaką bliskości z innym kotem. Wykastrowana kotka lub kocur po prostu nie czują "zewu natury" a jednocześnie nie ponoszą tego konsekwencji - w wyniku kastracji eliminuje się wiele chorób i niebezpieczeństw dotykających zwierzęta nie wykastrowane. Nadal, już niemalże w formie mitów krążą opowieści jak to kot wykastrowany traci całą osobowość i chęć do życia. Ja takie opowieści wkładam do szuflady w której już leża inne, np. że koty wysysają oddechy i duszą ogonami oraz podgryzają grdyki.
Osobowość kota i jego charakter, podobnie jak u ludzi, nie znajduje się w jądrach i jajnikach. To cecha wrodzona, mająca swoje miejsce w mózgu a nie w organach płciowych.
Owszem, zaburzenia hormonalne mogą się przyczynić do zmian zachowania - ale jest to stan patologiczny. Poza tym - tylko ludzie mają świadomość swojej płciowości i bardzo ważna jest dla nich atrakcyjność dla płci przeciwnej - wiele kobiet wpada w depresje po zabiegach usunięcia macicy - ale nie dlatego że coś im fizycznie dolega. Tutaj winna jest psychika.
Gdyby taka kobieta nie wiedziała że już nie ma macicy i nie wiązałyby się z tym problemy hormonalne - żyła by jak zawsze. Tyle że u ludzi po takich zabiegach pojawiają się poważne zaburzenia hormonalne - ze względu na specyficzny cykl - co wymaga podawania leków.
U kotek jest inaczej - one cykl płciowy mają całkiem odmienny. Przypuszczam że opowieści te mogą mieć swoje źródło w fakcie iż wiele kotów po kastracji wycisza się.
Ale tylko dlatego że nie są już wiecznie podminowane krążącym we krwi nadmiarem hormonów płciowych które im każą robić wszystko by doszło do poczęcia kolejnych kociąt. A to że kot miota się w sobie bo chciałby ale nie może - wcale nie oznacza że jest znowu taki pełen temperamentu i szczęśliwy.
Kotki najlepiej jest poddać kastracji po pierwszej rui, a więc w wieku ok. 6 miesięcy lub starsze.
Niektórzy lekarze zalecają kastrowanie zwierząt przed pierwszą rują, ale nie jestem do tego przekonana, podobnie jak reszta weterynarzy. Kotka wtedy jeszcze nie jest w pełni rozwinięta fizycznie, jest także mała - co utrudnia przeprowadzenie zabiegu.
Oczywiście im wcześniej to zrobimy tym szybciej pozbędziemy się ryzyka niechcianej ciąży i wystąpienia chorób.
Gdy zdecydujemy się na kastrację naszego kota a mamy swojego stałego lekarza lub szukamy takiego który ma go operować - porozmawiajmy z nim o narkozie która będzie użyta do zabiegu.
Są bowiem narkozy lepsze i gorsze. Te drugie oczywiście - tańsze. Jednak uważam że w takiej sytuacji nie ma co oszczędzać, tym bardziej że koszt narkozy jest jedynie małą częścią ogólnych kosztów zabiegu.
Podczas rozmowy z lekarzem dowiedzmy się również ile osób będzie przy zabiegu. Jeśli lekarz powie że tylko on - nie zgódźmy się na to.
Operujący lekarz nie ma możliwości obserwowania czy kotka oddycha - chyba że zwierzę jest podłączone do monitora. Asysta jest konieczna.
W przypadku zaniku oddechu bardzo ważna jest szybka ingerencja - a to jest baaardzo utrudnione w sytuacji gdy lekarz akurat jest zaaferowany operacją.
Asystentem nie musi być inny lekarz - to może być nawet (jeśli jest taka konieczność) właściciel zwierzęcia jeśli jest pewien że nie będzie stwarzał problemów w czasie operacji. Chodzi po prostu o osobę która przez cały czas operacji będzie kontrolowała czy kot oddycha.
Oczywiście ideałem byłoby operowanie kota w miejscu gdzie zwierzę jest przez cały czas zabiegu podłączone do monitora pokazującego pracę serca.
Gdy już zdecydujemy się na lekarza i będzie ustalany termin zabiegu - umówmy się kilka dni wcześniej na badania kota. Ideałem jest zbadać mu krew (morfologia, kreatynina, mocznik i enzymy wątrobowe), mocz i wykonać EKG. Oczywiście - nie zawsze jest to możliwe - choćby z powodu trudności z dostępem do tego rodzaju diagnostyki.
Jednak osłuchanie serca i płuc kota, oraz wykonanie badań krwi - jest bardzo ważne.
W ogóle takie profilaktyczne badanie jest potrzebne - ale przed operacją to już w ogóle - pozwala wykryć problemy z nerkami lub wątrobą (w przypadku ich niewydolności zwierzę może mieć duże problemy z pozbyciem się narkozy z krwi, nie mówiąc o potrzebie znajomości tego faktu do rozpoczęcia leczenia zwierzęcia ) lub np. pozwala stwierdzić czy kot nie ma problemów z krzepliwością krwi.
Osłuchanie serca daje przynajmniej przybliżony obraz jego stanu - umożliwia wykrycie poważniejszych wad tego organu - co czasem może nie dawać jeszcze objawów ale być przyczyną śmierci kota na stole operacyjnym.
Poprośmy również lekarza o numer telefonu - żeby w razie jakichkolwiek wątpliwości móc się z nim skontaktować. To bardzo ważne! Na wszelki wypadek - jeśli istnieje taka możliwość - zapiszmy sobie jeszcze dodatkowo numer tel. innego weta lub lepiej - pogotowia wet. lub lekarza który wyjeżdża na wizyty domowe.
Na 12 godzin przed operacją nie podajemy kotce żadnego jedzenia, zapewniając jednak nieograniczony dostęp do wody.
W gabinecie lekarskim weterynarz poda jej w zastrzyku narkozę, po której spokojnie zaśnie.
Sama operacja polega na usunięciu jajników i macicy. W zależności od preferencji lekarza nacięcie dł. ok. 4 cm. (czasem mniejsze) będzie wykonane na brzuchu lub z boku.
Niektórzy lekarze oddają zwierzę już kompletnie wybudzone, inni takie jeszcze senne i odurzone.
Jeśli jest to nasza pierwsza kastracja lub nie czujemy się na siłach przejść sami w domowym zaciszu przez ten najgorszy czas wybudzania, lub boimy się powikłań z którymi możemy sobie nie poradzić - poprośmy by kotka mogła posiedzieć w gabinecie do czasu zupełnego wybudzenia.
Nie należy nalegać w przypadku kastracji kotki na podawanie narkozy z wybudzaczem.
Zwykła narkoza działa jako swoisty środek znieczulający a na dodatek - kotka po niej szybko się męczy i po operacji najczęściej po prostu śpi, co jest najlepsze w tej sytuacji.
Przy podaniu narkozy z wybudzaczem kotka, owszem, błyskawicznie dojdzie do siebie, ale to będzie oznaczało że będzie od razu chciała się normalnie poruszać, będzie aktywna a co za tym idzie - będzie cierpiała ból oraz narażała się na kontuzje. Z tego też powodu nie należy nalegać na lekarza by podał kotu leki przeciwbólowe - nie są one wskazane - przynajmniej tuż po operacji.
Jeśli kot już po zupełnym wybudzeniu się nadal okazuje cierpienie, nie chce chodzić, jest obolałe - wtedy dopiero należy mu podać leki przeciwbólowe.
Po przyniesieniu małego pacjenta do domu należy ułożyć go w bezpiecznym, ciepłym miejscu, najlepiej jeszcze dodatkowo przykrywając kocykiem - koty po operacjach bardzo łatwo się wychładzają. Nam pozostaje tylko obserwacja czy kot oddycha normalnie.
W przypadku zakłóceń oddechu należy natychmiast skontaktować się z lekarzem!!!
Gdy zauważymy że kot przestał oddychać - nie panikujmy! - należy od razu przystąpić do akcji ratunkowej - która jest dosyć prosta - po prostu należy za wszelką cenę starać się obudzić kota. Podnosić go na łapy, potrząsać nim, pozapalać światła, włączyć głośną muzykę - zapewnić kotu maksymalną ilość bodźców - ale przede wszystkim należy starać się go wybudzić fizycznie - przez podnoszenie, potrząsanie. Jeśli zrobi się to wystarczająco szybko - kot bez problemu się wybudzi i zacznie sam oddychać.
Jeśli jednak w ciągu kilkudziesięciu sekund nie uda nam się kota obudzić - należy przystąpić do reanimacji. Zamykamy koci pysk, wcześniej wysuwając język poza zęby. Pyszczek owijamy dłońmi i powoli wdmuchujemy powietrze przez nos kota. Uwaga! Lepiej żeby tego powietrza było mniej niż więcej - klatka piersiowa kota powinna się lekko unosić. Po 5 takich oddechach - zaczynamy znowu kota budzić.
Jeśli jest z nami druga osoba - powinna od razu skontaktować się z najbliższym lekarzem i ściągnąć go do domu. Jeśli tylko serce kota bije - takim sztucznym oddychaniem powtarzanym co kilkanaście sekund lub stałym - możemy zwierzę spokojnie przetrzymać do czasu przyjazdu lekarza. Ważne jest by nie doszło do niedotlenienia.
Dlatego właśnie nie wolno kota po żadnej operacji (nawet po usuwaniu kamienia nazębnego) pozostawiać samemu sobie - najlepiej położyć się obok niego i obserwować czy wszystko jest ok. Na szczęście wszelkie powikłania pooperacyjne zdarzają się bardzo rzadko. Piszę o bezdechu pooperacyjnym na wszelki wypadek - warto przygotować się na wszystko i wiedzieć co może się wydarzyć.
Rodzaj użytej narkozy ma wpływ na szybkość powracania kotki do przytomności. Moja najstarsza kotka oprzytomniała do końca dopiero po kilkunastu godzinach, przesypiając najgorszy czas po operacji. Po prostu obudziła się nad ranem całkiem sprawna i bez oznak bólu.
Trzeciego dnia skakała po szafkach i meblach jak zawsze. Gaja była prawie przytomna już z chwilą powrotu do domu - później weszła pod kołdrę i spała ze mną do rana.
Kiedy to przeciągnęła się i potruchtała do kuchni na śniadanie.
Jednak reakcje bywają bardzo różne - zależą od organizmu kotki i narkozy. Zdarza się czasem że wybudzanie wygląda dosyć dramatycznie.
W takim przypadku zwierzę drży, miota się i nie może ustać na nogach. Mogą wystąpić wymioty. Jest to trochę przykry widok, jednak z każdą minutą następuje poprawa koordynacji ruchowej i wkrótce kotka może ustać o własnych siłach.
Powrót do poprzedniej kondycji następuje bardzo szybko, i często już na następny dzień nie widać żadnych śladów niedomagania z poprzedniego dnia.
Oczywiście wszystko zależy od indywidualnych skłonności organizmu, na tę samą narkozę różne koty różnie reagują. Dlatego nie należy martwić się gdy np. jeszcze na drugi dzień zwierzę jest senne i osowiałe, mimo iż kotka znajomej operowana u tego samego lekarza już w pierwszy dzień była całkiem przytomna.
W razie wątpliwości zawsze można zadzwonić do lecznicy i poradzić się weterynarza.
Ważne jest by kotkę która się wybudza zabezpieczyć przed wypadkami. Ona nie zdaje sobie sprawy że teraz nie może już wskoczyć z wdziękiem na krzesło lub za wersalkę. Na dodatek może obijać się o ściany. Dlatego należy towarzyszyć takiemu kotu na każdym kroku i pilnować.
Wiele osób popełnia błąd - starając się na siłę ograniczyć ruchliwość kotki przytrzymując ją.
Nie powinno się tego robić. Kocica w takiej sytuacji miota się, wyrywa. A to może jej bardzo zagrozić - np. rozerwaniem rany. Jeśli chce chodzić - niech chodzi. My tylko pilnujmy jej, a gdy np. zbliża się do ściany lub wersalki - po prostu ja zawróćmy.
Prawdopodobnie będzie szła tam gdzie ją skierujemy a po krótkim czasie zmęczy się i zaśnie.
Często kotki pod wpływem narkozy moczą się. Należy o tym pamiętać i mieć pod ręką jakiś ręcznik do wytarcia kocicy. Jeśli kotka spokojnie śpi - można pod nią podłożyć kawałek folii przykrytej materiałem - zabezpieczy to nasz dywan lub koc.
Niektórzy zalecają stosowanie kubraczków w celu zabezpieczenia rany pooperacyjnej.
Niezgodne z tą naturą jest w ogóle uniemożliwianie kontaktów seksualnych kotom, ale równie niezgodne z naturą jest jakiekolwiek leczenie chorego zwierzęcia czy choćby jego szczepienie! A przecież gdy nasz pupil zachoruje - jeśli jesteśmy normalnymi ludźmi - to nie będziemy patrzyli jak kona pod szafą tylko pojedziemy do lekarza, prawda?
Natura czasem jest okrutna.
Stworzyła koty w taki sposób że kocica gdy tylko dorośnie - od razu zaczyna rodzić. Eksploatuje się maksymalnie podczas wychowywania młodych a gdy tylko podrosną - odstawia je i ponownie zachodzi w ciążę. Trwa to jakieś 3 lata, po tym czasie kocica jest już fizycznym wrakiem i ginie. Z powodu chorób, wycieńczenia - zwykle nie przeżywa zimy. Podobnie jest z kociętami - jeśli ich matka jest na tyle niezaradna lub ma pecha i nie jest w stanie ich wyżywić - to zginą.
Kocury mają troszkę łatwiejsze życie.
Ale też nie do końca. Spędzają czas na walkach w których odnoszą często poważne kontuzje uniemożliwiające im zdobywanie pożywienia a koty bardzo szybko giną z głodu i odwodnienia. Pogryzienia w wyniku walk są często przyczyną zarażenia się groźnymi chorobami. Ogłupiałe z powodu ruj u kotek kocury bardzo często padają ofiarą wypadków.
Często jako argument przeciwko kastracji podaje się fakt iż zwierzę jest wtedy okaleczone, nieszczęśliwe. Kot nie ma świadomości co to jest macica, jajniki czy jądra.
Organy te w naturze determinują w znacznym stopniu jego zachowanie - kotka albo jest w ciąży albo właśnie wychowuje młode - kocur spędza czas na walkach. Jednakże w dzisiejszych czasach już nic nie wygląda tak jak kiedyś - praktycznie nie ma czegoś takiego jak naturalne środowisko kotów, chyba że gdzieś na wsiach - jeśli człowiek się do tego nie wtrąca np. topiąc kocięta....
Ale czy nawet tam, patrząc na to z humanitarnego punktu widzenia - jest to etyczne (nie mówię o topieniu, bo to świadczy co najwyżej o całkowitym zwyrodnieniu sprawcy)?
Eksploatowanie się do wycieńczenia kotki, śmierć kociąt? Tym bardziej że nasz klimat nie jest idealny dla kotów - kotka ma w sumie szansę wychować zaledwie jeden miot - wiosenny.
Pozostałe prawdopodobnie zginą ale zanim to się stanie kocica będzie się do ostatniego żyjącego kociaka starała je uratować - eksploatując swój organizm ponad wszelką normę.
Mimo to wolnożyjące kocice rodzą co najmniej dwa razy do roku, a często częściej - co jest zupełnie bez sensu z punktu widzenia dobra gatunku czy naturalnego zachowania. Z osłabionej kotki urodzą się osłabione kocięta, które nawet nie zostaną dobrze przysposobione do życia zanim nie pojawi się kolejny miot.
A wystarczy prosty zabieg by kocica mogła tak po prostu cieszyć się życiem... Polować, wygrzewać się na słońcu... Pamiętajmy że kobieta, zgodnie z naturą też powinna od momentu osiągnięcia dojrzałości rodzić dzieci, jedno za drugim, póki tylko będzie w stanie, fizycznie - gdy już nie będzie do tego zdolna - powinna umrzeć. A jednak stosujemy środki antykoncepcyjne, aby móc cieszyć się tą dziedziną życia człowieka jaką jest bliskość fizyczna.
Kotki mają inny cykl hormonalny, a poza tym akt płciowy ma u nich na celu tylko poczęcie potomstwa - nie jest oznaką bliskości z innym kotem. Wykastrowana kotka lub kocur po prostu nie czują "zewu natury" a jednocześnie nie ponoszą tego konsekwencji - w wyniku kastracji eliminuje się wiele chorób i niebezpieczeństw dotykających zwierzęta nie wykastrowane. Nadal, już niemalże w formie mitów krążą opowieści jak to kot wykastrowany traci całą osobowość i chęć do życia. Ja takie opowieści wkładam do szuflady w której już leża inne, np. że koty wysysają oddechy i duszą ogonami oraz podgryzają grdyki.
Osobowość kota i jego charakter, podobnie jak u ludzi, nie znajduje się w jądrach i jajnikach. To cecha wrodzona, mająca swoje miejsce w mózgu a nie w organach płciowych.
Owszem, zaburzenia hormonalne mogą się przyczynić do zmian zachowania - ale jest to stan patologiczny. Poza tym - tylko ludzie mają świadomość swojej płciowości i bardzo ważna jest dla nich atrakcyjność dla płci przeciwnej - wiele kobiet wpada w depresje po zabiegach usunięcia macicy - ale nie dlatego że coś im fizycznie dolega. Tutaj winna jest psychika.
Gdyby taka kobieta nie wiedziała że już nie ma macicy i nie wiązałyby się z tym problemy hormonalne - żyła by jak zawsze. Tyle że u ludzi po takich zabiegach pojawiają się poważne zaburzenia hormonalne - ze względu na specyficzny cykl - co wymaga podawania leków.
U kotek jest inaczej - one cykl płciowy mają całkiem odmienny. Przypuszczam że opowieści te mogą mieć swoje źródło w fakcie iż wiele kotów po kastracji wycisza się.
Ale tylko dlatego że nie są już wiecznie podminowane krążącym we krwi nadmiarem hormonów płciowych które im każą robić wszystko by doszło do poczęcia kolejnych kociąt. A to że kot miota się w sobie bo chciałby ale nie może - wcale nie oznacza że jest znowu taki pełen temperamentu i szczęśliwy.
Kotki najlepiej jest poddać kastracji po pierwszej rui, a więc w wieku ok. 6 miesięcy lub starsze.
Niektórzy lekarze zalecają kastrowanie zwierząt przed pierwszą rują, ale nie jestem do tego przekonana, podobnie jak reszta weterynarzy. Kotka wtedy jeszcze nie jest w pełni rozwinięta fizycznie, jest także mała - co utrudnia przeprowadzenie zabiegu.
Oczywiście im wcześniej to zrobimy tym szybciej pozbędziemy się ryzyka niechcianej ciąży i wystąpienia chorób.
Gdy zdecydujemy się na kastrację naszego kota a mamy swojego stałego lekarza lub szukamy takiego który ma go operować - porozmawiajmy z nim o narkozie która będzie użyta do zabiegu.
Są bowiem narkozy lepsze i gorsze. Te drugie oczywiście - tańsze. Jednak uważam że w takiej sytuacji nie ma co oszczędzać, tym bardziej że koszt narkozy jest jedynie małą częścią ogólnych kosztów zabiegu.
Podczas rozmowy z lekarzem dowiedzmy się również ile osób będzie przy zabiegu. Jeśli lekarz powie że tylko on - nie zgódźmy się na to.
Operujący lekarz nie ma możliwości obserwowania czy kotka oddycha - chyba że zwierzę jest podłączone do monitora. Asysta jest konieczna.
W przypadku zaniku oddechu bardzo ważna jest szybka ingerencja - a to jest baaardzo utrudnione w sytuacji gdy lekarz akurat jest zaaferowany operacją.
Asystentem nie musi być inny lekarz - to może być nawet (jeśli jest taka konieczność) właściciel zwierzęcia jeśli jest pewien że nie będzie stwarzał problemów w czasie operacji. Chodzi po prostu o osobę która przez cały czas operacji będzie kontrolowała czy kot oddycha.
Oczywiście ideałem byłoby operowanie kota w miejscu gdzie zwierzę jest przez cały czas zabiegu podłączone do monitora pokazującego pracę serca.
Gdy już zdecydujemy się na lekarza i będzie ustalany termin zabiegu - umówmy się kilka dni wcześniej na badania kota. Ideałem jest zbadać mu krew (morfologia, kreatynina, mocznik i enzymy wątrobowe), mocz i wykonać EKG. Oczywiście - nie zawsze jest to możliwe - choćby z powodu trudności z dostępem do tego rodzaju diagnostyki.
Jednak osłuchanie serca i płuc kota, oraz wykonanie badań krwi - jest bardzo ważne.
W ogóle takie profilaktyczne badanie jest potrzebne - ale przed operacją to już w ogóle - pozwala wykryć problemy z nerkami lub wątrobą (w przypadku ich niewydolności zwierzę może mieć duże problemy z pozbyciem się narkozy z krwi, nie mówiąc o potrzebie znajomości tego faktu do rozpoczęcia leczenia zwierzęcia ) lub np. pozwala stwierdzić czy kot nie ma problemów z krzepliwością krwi.
Osłuchanie serca daje przynajmniej przybliżony obraz jego stanu - umożliwia wykrycie poważniejszych wad tego organu - co czasem może nie dawać jeszcze objawów ale być przyczyną śmierci kota na stole operacyjnym.
Poprośmy również lekarza o numer telefonu - żeby w razie jakichkolwiek wątpliwości móc się z nim skontaktować. To bardzo ważne! Na wszelki wypadek - jeśli istnieje taka możliwość - zapiszmy sobie jeszcze dodatkowo numer tel. innego weta lub lepiej - pogotowia wet. lub lekarza który wyjeżdża na wizyty domowe.
Na 12 godzin przed operacją nie podajemy kotce żadnego jedzenia, zapewniając jednak nieograniczony dostęp do wody.
W gabinecie lekarskim weterynarz poda jej w zastrzyku narkozę, po której spokojnie zaśnie.
Sama operacja polega na usunięciu jajników i macicy. W zależności od preferencji lekarza nacięcie dł. ok. 4 cm. (czasem mniejsze) będzie wykonane na brzuchu lub z boku.
Niektórzy lekarze oddają zwierzę już kompletnie wybudzone, inni takie jeszcze senne i odurzone.
Jeśli jest to nasza pierwsza kastracja lub nie czujemy się na siłach przejść sami w domowym zaciszu przez ten najgorszy czas wybudzania, lub boimy się powikłań z którymi możemy sobie nie poradzić - poprośmy by kotka mogła posiedzieć w gabinecie do czasu zupełnego wybudzenia.
Nie należy nalegać w przypadku kastracji kotki na podawanie narkozy z wybudzaczem.
Zwykła narkoza działa jako swoisty środek znieczulający a na dodatek - kotka po niej szybko się męczy i po operacji najczęściej po prostu śpi, co jest najlepsze w tej sytuacji.
Przy podaniu narkozy z wybudzaczem kotka, owszem, błyskawicznie dojdzie do siebie, ale to będzie oznaczało że będzie od razu chciała się normalnie poruszać, będzie aktywna a co za tym idzie - będzie cierpiała ból oraz narażała się na kontuzje. Z tego też powodu nie należy nalegać na lekarza by podał kotu leki przeciwbólowe - nie są one wskazane - przynajmniej tuż po operacji.
Jeśli kot już po zupełnym wybudzeniu się nadal okazuje cierpienie, nie chce chodzić, jest obolałe - wtedy dopiero należy mu podać leki przeciwbólowe.
Po przyniesieniu małego pacjenta do domu należy ułożyć go w bezpiecznym, ciepłym miejscu, najlepiej jeszcze dodatkowo przykrywając kocykiem - koty po operacjach bardzo łatwo się wychładzają. Nam pozostaje tylko obserwacja czy kot oddycha normalnie.
W przypadku zakłóceń oddechu należy natychmiast skontaktować się z lekarzem!!!
Gdy zauważymy że kot przestał oddychać - nie panikujmy! - należy od razu przystąpić do akcji ratunkowej - która jest dosyć prosta - po prostu należy za wszelką cenę starać się obudzić kota. Podnosić go na łapy, potrząsać nim, pozapalać światła, włączyć głośną muzykę - zapewnić kotu maksymalną ilość bodźców - ale przede wszystkim należy starać się go wybudzić fizycznie - przez podnoszenie, potrząsanie. Jeśli zrobi się to wystarczająco szybko - kot bez problemu się wybudzi i zacznie sam oddychać.
Jeśli jednak w ciągu kilkudziesięciu sekund nie uda nam się kota obudzić - należy przystąpić do reanimacji. Zamykamy koci pysk, wcześniej wysuwając język poza zęby. Pyszczek owijamy dłońmi i powoli wdmuchujemy powietrze przez nos kota. Uwaga! Lepiej żeby tego powietrza było mniej niż więcej - klatka piersiowa kota powinna się lekko unosić. Po 5 takich oddechach - zaczynamy znowu kota budzić.
Jeśli jest z nami druga osoba - powinna od razu skontaktować się z najbliższym lekarzem i ściągnąć go do domu. Jeśli tylko serce kota bije - takim sztucznym oddychaniem powtarzanym co kilkanaście sekund lub stałym - możemy zwierzę spokojnie przetrzymać do czasu przyjazdu lekarza. Ważne jest by nie doszło do niedotlenienia.
Dlatego właśnie nie wolno kota po żadnej operacji (nawet po usuwaniu kamienia nazębnego) pozostawiać samemu sobie - najlepiej położyć się obok niego i obserwować czy wszystko jest ok. Na szczęście wszelkie powikłania pooperacyjne zdarzają się bardzo rzadko. Piszę o bezdechu pooperacyjnym na wszelki wypadek - warto przygotować się na wszystko i wiedzieć co może się wydarzyć.
Rodzaj użytej narkozy ma wpływ na szybkość powracania kotki do przytomności. Moja najstarsza kotka oprzytomniała do końca dopiero po kilkunastu godzinach, przesypiając najgorszy czas po operacji. Po prostu obudziła się nad ranem całkiem sprawna i bez oznak bólu.
Trzeciego dnia skakała po szafkach i meblach jak zawsze. Gaja była prawie przytomna już z chwilą powrotu do domu - później weszła pod kołdrę i spała ze mną do rana.
Kiedy to przeciągnęła się i potruchtała do kuchni na śniadanie.
Jednak reakcje bywają bardzo różne - zależą od organizmu kotki i narkozy. Zdarza się czasem że wybudzanie wygląda dosyć dramatycznie.
W takim przypadku zwierzę drży, miota się i nie może ustać na nogach. Mogą wystąpić wymioty. Jest to trochę przykry widok, jednak z każdą minutą następuje poprawa koordynacji ruchowej i wkrótce kotka może ustać o własnych siłach.
Powrót do poprzedniej kondycji następuje bardzo szybko, i często już na następny dzień nie widać żadnych śladów niedomagania z poprzedniego dnia.
Oczywiście wszystko zależy od indywidualnych skłonności organizmu, na tę samą narkozę różne koty różnie reagują. Dlatego nie należy martwić się gdy np. jeszcze na drugi dzień zwierzę jest senne i osowiałe, mimo iż kotka znajomej operowana u tego samego lekarza już w pierwszy dzień była całkiem przytomna.
W razie wątpliwości zawsze można zadzwonić do lecznicy i poradzić się weterynarza.
Ważne jest by kotkę która się wybudza zabezpieczyć przed wypadkami. Ona nie zdaje sobie sprawy że teraz nie może już wskoczyć z wdziękiem na krzesło lub za wersalkę. Na dodatek może obijać się o ściany. Dlatego należy towarzyszyć takiemu kotu na każdym kroku i pilnować.
Wiele osób popełnia błąd - starając się na siłę ograniczyć ruchliwość kotki przytrzymując ją.
Nie powinno się tego robić. Kocica w takiej sytuacji miota się, wyrywa. A to może jej bardzo zagrozić - np. rozerwaniem rany. Jeśli chce chodzić - niech chodzi. My tylko pilnujmy jej, a gdy np. zbliża się do ściany lub wersalki - po prostu ja zawróćmy.
Prawdopodobnie będzie szła tam gdzie ją skierujemy a po krótkim czasie zmęczy się i zaśnie.
Często kotki pod wpływem narkozy moczą się. Należy o tym pamiętać i mieć pod ręką jakiś ręcznik do wytarcia kocicy. Jeśli kotka spokojnie śpi - można pod nią podłożyć kawałek folii przykrytej materiałem - zabezpieczy to nasz dywan lub koc.
Niektórzy zalecają stosowanie kubraczków w celu zabezpieczenia rany pooperacyjnej.
Ja jestem im przeciwna - no chyba że istnieją naprawdę bardzo ważne wskazania
. Zazwyczaj kubraczki są źle uszyte, niedopasowane do kota. Poza tym same też ciągle drażnią ranę dodatkowo nie dopuszczając do niej odpowiedniej ilości świeżego powietrza. Ale ich największą wadą jest to że stanowią wielki dyskomfort dla większości kotów.
Kotka nie chce w tym chodzić, leży na ziemi i jest bardzo nieszczęśliwa. Owszem - szwów sobie nie wyciągnie, ale co z tego?
Albo ciągle czuje się jak baleron, albo cały czas próbuje się z niego wyzwolić narażając się na ryzyko uwięźnięcia łapy podczas takich prób.
Istnieje jeszcze trzecia możliwość - kotka cały ten czas leży i nic nie robi....
Jeśli już musimy ubrać kocicę w kubrak - kupmy go wcześniej i dokładnie przymierzmy jeszcze przed operacją - żeby nie zaistniała taka sytuacja gdy już po zabiegu okaże się że kotka ledwo może w nim oddychać.
Znacznie lepsze doświadczenia mam z kołnierzami.
Kotka nie chce w tym chodzić, leży na ziemi i jest bardzo nieszczęśliwa. Owszem - szwów sobie nie wyciągnie, ale co z tego?
Albo ciągle czuje się jak baleron, albo cały czas próbuje się z niego wyzwolić narażając się na ryzyko uwięźnięcia łapy podczas takich prób.
Istnieje jeszcze trzecia możliwość - kotka cały ten czas leży i nic nie robi....
Jeśli już musimy ubrać kocicę w kubrak - kupmy go wcześniej i dokładnie przymierzmy jeszcze przed operacją - żeby nie zaistniała taka sytuacja gdy już po zabiegu okaże się że kotka ledwo może w nim oddychać.
Znacznie lepsze doświadczenia mam z kołnierzami.
Istnieją też szwy wewnętrzne - niedostępne dla kota. Jest też specjalny szew którego niestety część lekarzy po prostu nie zna. Jest on robiony nie nicią ale specjalną żyłką wiązaną w specyficzny sposób. Kot nie może się lizać bo go ta żyłka drapie i kłuje w język ;).
Żadna z kotek które były u mnie kastrowane (moje i te dla których szukałam domu) nie miała zakładanego kubraczka.
Żadna też nie uszkodziła sobie rany. Przy odrobinie zainteresowania i uwagi z naszej strony, oraz przy pomocy weta który założy właściwy szew - kotka ma szansę spokojnie przeczekać ten trudny okres po operacji.
Gdy kotka interesuje się raną - załóżmy jej przygotowany wcześniej kołnierz. Dobre samopoczucie psychiczne jest bardzo ważne przy rekonwalescencji - a trudno o to gdy kocica jest skrępowana i nie chce się ruszać.
Kołnierz też należy zakupić jeszcze przed zabiegiem i dokładnie przymierzyć - tak żeby nie utrudniał kotu ruchów i normalnego funkcjonowania, ale i zabezpieczał skutecznie przed jego zakusami w kierunku rany.
Na szczęście wiele kołnierzy dla kotów ma regulację. Ideałem byłoby zakładać taki kołnierz kotu już na kilka dni przed zabiegiem - na parę minut a zdjęcie nagradzać smakołykiem - żeby się przyzwyczaił.
Szwy ściąga się po 8-9 dniach, chyba że były zastosowane nici biologiczne - rozpuszczające się, ale to już powie nam lekarz.
W międzyczasie należy pozwalać kotce na wszelką aktywność poza wysokimi skokami i zeskokami. Tego należy całkowicie unikać.
Kotka może nie zdawać sobie sprawy że w momencie skoku poczuje bardzo silny i ostry ból - co może skończyć się dotkliwym upadkiem. Upadek lub zeskok - może spowodować powstanie przepukliny pooperacyjnej.
Kocury kastruje się w trochę późniejszym wieku, gdy zaczynają już znaczyć.
Najlepszy wiek to ok. 8-9 miesięcy - do roku. Wszystkie czynności przed i pooperacyjne wyglądają tak samo jak u kotek. Jedynie sam przebieg operacji wygląda inaczej.
W przypadku kocura jest to raczej zabieg. Jądra zostają usunięte poprzez dwa małe nacięcia wykonane w mosznie.
Wszystko trwa zaledwie kilka minut. Stosuje się też słabszą narkozę, tak więc kot o wiele szybciej dochodzi do siebie.
Jeśli wet poda narkozę z wybudzaczem - możliwe jest że kot na własnych łapach wejdzie do domu i od razu poleci do miseczki z jedzeniem :) W przeciwieństwie do kotek - kocurowi nawet wskazane jest podawanie takiej narkozy i warto się o nią upomnieć przed kastracją.
W przypadku samców nie ma potrzeby żeby kot po zabiegu spał - ranki są na tyle małe że często nawet nie zakłada się szwów (tak naprawdę to ich zakładanie jest błedem, prowokuje kota do lizania, interesowania się miejscem nacięcia) - a pusta moszna szybko się obkurcza. Im kot szybciej wróci do formy - tym lepiej.
Każdy zabieg operacyjny jest obciążony pewnym ryzykiem - również kastracja.
Oto na co należy zwrócić uwagę po przyniesieniu operowanego kota do domu i przez pierwsze kilka dni:
Żadna z kotek które były u mnie kastrowane (moje i te dla których szukałam domu) nie miała zakładanego kubraczka.
Żadna też nie uszkodziła sobie rany. Przy odrobinie zainteresowania i uwagi z naszej strony, oraz przy pomocy weta który założy właściwy szew - kotka ma szansę spokojnie przeczekać ten trudny okres po operacji.
Gdy kotka interesuje się raną - załóżmy jej przygotowany wcześniej kołnierz. Dobre samopoczucie psychiczne jest bardzo ważne przy rekonwalescencji - a trudno o to gdy kocica jest skrępowana i nie chce się ruszać.
Kołnierz też należy zakupić jeszcze przed zabiegiem i dokładnie przymierzyć - tak żeby nie utrudniał kotu ruchów i normalnego funkcjonowania, ale i zabezpieczał skutecznie przed jego zakusami w kierunku rany.
Na szczęście wiele kołnierzy dla kotów ma regulację. Ideałem byłoby zakładać taki kołnierz kotu już na kilka dni przed zabiegiem - na parę minut a zdjęcie nagradzać smakołykiem - żeby się przyzwyczaił.
Szwy ściąga się po 8-9 dniach, chyba że były zastosowane nici biologiczne - rozpuszczające się, ale to już powie nam lekarz.
W międzyczasie należy pozwalać kotce na wszelką aktywność poza wysokimi skokami i zeskokami. Tego należy całkowicie unikać.
Kotka może nie zdawać sobie sprawy że w momencie skoku poczuje bardzo silny i ostry ból - co może skończyć się dotkliwym upadkiem. Upadek lub zeskok - może spowodować powstanie przepukliny pooperacyjnej.
Kocury kastruje się w trochę późniejszym wieku, gdy zaczynają już znaczyć.
Najlepszy wiek to ok. 8-9 miesięcy - do roku. Wszystkie czynności przed i pooperacyjne wyglądają tak samo jak u kotek. Jedynie sam przebieg operacji wygląda inaczej.
W przypadku kocura jest to raczej zabieg. Jądra zostają usunięte poprzez dwa małe nacięcia wykonane w mosznie.
Wszystko trwa zaledwie kilka minut. Stosuje się też słabszą narkozę, tak więc kot o wiele szybciej dochodzi do siebie.
Jeśli wet poda narkozę z wybudzaczem - możliwe jest że kot na własnych łapach wejdzie do domu i od razu poleci do miseczki z jedzeniem :) W przeciwieństwie do kotek - kocurowi nawet wskazane jest podawanie takiej narkozy i warto się o nią upomnieć przed kastracją.
W przypadku samców nie ma potrzeby żeby kot po zabiegu spał - ranki są na tyle małe że często nawet nie zakłada się szwów (tak naprawdę to ich zakładanie jest błedem, prowokuje kota do lizania, interesowania się miejscem nacięcia) - a pusta moszna szybko się obkurcza. Im kot szybciej wróci do formy - tym lepiej.
Każdy zabieg operacyjny jest obciążony pewnym ryzykiem - również kastracja.
Oto na co należy zwrócić uwagę po przyniesieniu operowanego kota do domu i przez pierwsze kilka dni: